Trzecia planeta od Słońca. Europa, Polska. Małe miasteczko usytuowane niedaleko pięknego miasta o nienagannej infrastrukturze, wysokiej kulturze osobistej jego mieszkańców oraz uroczej architekturze otoczonej połaciami lasów i pasami zieleni, o które dbają miejscowe zwierzaki. Przez swój urok miasto nazwano Paryżem Mazowsza. W naszym miasteczku widać, zwłaszcza nocą, łunę światła bijącą z tamtego kierunku. Dwójka przyćmionych i przytłoczonych owym blaskiem bardzo dobrych znajomych, tudzież pasjonatów fotografii, postanowiła działać. Uruchomili flesze lamp. Zajęli się fotografią, wprowadzając w swoje życie zamęt, aby oddalić nudę. Fotografia? To przecież nuda... Dlatego właśnie użyli magii, aby zdjęcia nie były zwykłe czy przeciętne. Oboje dążą do tego, aby wyczarować zdjęcie, które powali wszystkich na kolana, od którego będzie bił blask tak silny, że Paryż Mazowsza przestanie być groźny. Po latach praktyki w rozwijaniu talentu, Kasia i Jakub postanowili założyć bloga fotograficznego, w którym będą się dzielić radami i w nowatorski sposób ukazując porównania sprzętu. A jak to wszystko się zaczęło? Zapraszamy do wywiadu.
To ten blask! |
Od kiedy interesujesz się fotografią?
Kasia: Fotografią interesuję się od 2008 roku, lecz
bardziej poważnie i o wiele bardziej świadomie zajmuję się nią od 2013 roku.
Jakub: Pierwsze pytanie i już takie trudne. Niby to jeszcze nie ten wiek, ale naprawdę nie pamiętam dokładnego momentu. Myślę, że był to rok 2014. Pierwsze zdjęcia wykonałem co prawda w 2013, ale później długo nic. Cisza. Null.
Opisz swoje fotograficzne początki.
Kasia: Zdjęcia zaczęłam robić telefonem. Już wtedy mi
się to spodobało. Szukałam kwiatów, fotografowałam je i ustawiałam na tapetę-
profeska, połowa koleżanek w podstawówce też miała te oto kwiatki na tapetach w
swoich telefonach, przesyłało się przez podczerwień (to były czasy!). Później dostałam
swoją pierwszą cyfrówkę. To było coś! Już pierwszego dnia prawie zapełniłam
całą kartę zdjęciami. Wszystko na jedno kopyto, ale co tam! Zaczęłam się bawić
obróbką, zmieniałam kolory (czerwona trawa-czemu nie), rozjaśniałam,
przyciemniałam- ogólnie bawiłam się w programach graficznych. Moje spojrzenie
na fotografię zmieniło się, gdy w moje ręce wpadła pierwsza lustrzanka- Olympus
E-520. Od razu zachwycił mnie bokeh, możliwość zmiany obiektywów, jakość zdjęć.
Zaczęłam czytać, dokształcać się, zgłębiałam zawiłe skróty, czytałam o
obiektywach i przeglądałam masę stron z poradnikami. Kadr centralny przestał
dominować na moich zdjęciach, a światło zaczęło trochę współpracować. Zaczęłam zabierać
koleżanki na sesje, uczyłam się retuszować i obrabiać portrety. Co rusz miałam
nowy pomysł na sesje- jedne bardziej, drugie mniej ciekawe. Próbowałam niemalże
każdej dziedziny fotografii. Wtedy najbardziej pochłonęły mnie makro i
portrety. Miałam cały ekwipunek do robienia kropelek na liściach- uwaga-
strzykawki, zakraplacze, spryskiwacze i jeszcze potrafiłam to wszystko ciągnąć
na jakieś pole, bo tam przecież ładniejsze roślinki, masę brokatu i inne gadżety,
żeby kropelki makro wyglądały bardziej efektownie. Jednak za niedługo zaczęło
mi brakować niezaszumionych zdjęć na wysokim iso, obiektywy były za ciemne,
Helios manualny (chociaż to świetne szkło i rozmywa pięknie), więc zaczęłam
zbierać na nowy aparat, a był to Nikon D7000.
Tutaj prezentuję Wam szczyt sztuki- jedne z moich pierwszych zdjęć, wykonane kompaktem Sony:
Jedne z pierwszych zdjęć Olympusem E-520:
Jakub: Właściwie to fotografia przewija się przez każdy etap mojego życia. Początkowo mój wujek robił zdjęcia i wywoływał je w ciemni, chociaż to wiem tylko z opowiadań, niedojrzały jeszcze umysł niewiele rejestrował. Liczyła się tylko pora karmienia - zostało do dzisiaj. W późniejszym okresie lubiłem przyglądać się aparatom. Miałem Zenita. Nie działał, więc służył jako zabawka - to brzmi źle, ale dzieci przygarną wszystko. Kiedyś naciskałem wszystkie przyciski w jednym z aparatów. Nie pamiętam już nazwy. Chciałem sprawdzić co się stanie. Wyzwalacz znałem, ale reszta? To była zagadka. Tak przewinąłem kilka niemal nowiutkich klisz i przez długi czas nie dostałem aparatu do rąk. No i dalej zaczęło się przeglądanie National Geographic. Cudowne zdjęcia! W liceum poznałem Aleksandrę Modrzejewską - fanpage, pomagałem jej w wywoływaniu zdjęć i ich tworzeniu. Takie tam behind the scenes. Ogólnie wielu moich znajomych zajmowało się fotografią. No i nadszedł rok 2013. Lustrzanka. Nikony piękna! Model D3200. Podstawa. Wyjazd do Egiptu i pełno zdjęć. Większość przypadkowych. Krzywych. Nijakich. Jest jednak jedno, które do tej pory jest jednym z moich ulubionych. Od tamtej pory robiłem zdjęcia okazjonalnie. Przeraziła mnie moja nieumiejętność. Nie róbcie krzywych kadrów! Pamiętajcie - naprawdę! Popatrzcie tylko niżej...
Jaki był przełomowy moment w twojej przygodzie z fotografią?
Kasia: Przełomowych momentów w mojej foto-przygodzie
było na pewno kilka. Pierwszy był wtedy, gdy zaczęłam robić zdjęcia lustrzanką.
Od tej chwili zaczęłam się uczyć. Moje zdjęcia polegały na tym, że szłam
sobie popstrykać i robiłam to bez większego namysłu, potem połowa była
nieostra, ¾ źle skadrowane, a już w ogóle nie wspomnę o kompozycji. Kolejnym momentem było pierwsze podłączenie
Heliosa do Olympusa. Fascynacja, szok, wow, ekstra, taki bokeh, tło takie
rozmazane! Od tego momentu zaczęłam marzyć o obiektywnie 50mm. Kolejną taką
chwilą był zakup pierwszego Nikona- D7000. Wtedy w końcu byłam szczęśliwą
posiadaczką Nikkora 50mm 1.4. Nie trzeba było już manualnie ustawiać ostrości,
przez co znów jakiś tam ułamek zdjęć był nieostry, a bokeh był cudowny. No i ostatnim
przełomowym momentem był zakup pełnej klatki- Nikona D750. Pamiętam jak z zafascynowania
trzęsły mi się ręce, kiedy otwierałam paczkę. Wtedy nie mogłam być już bardziej
szczęśliwa!
Olympus E-520 + Helios
Jakub: Patrząc na moje zdjęcia, to chyba jeszcze nie nastąpił ;-) Podpowiadają mi, że zakup obiektywu 50mm. Poza tym próbuję się rozwijać jak tylko mogę.
Za co lubisz fotografię?
Kasia: Obecnie nie wyobrażam sobie życia bez aparatu. Dzięki
niemu mogę zatrzymać w kadrach chwile. Nie wyobrażam sobie podróży, z której
nie miałabym pamiątkowych zdjęć. Dzięki możliwości robienia zdjęć widzę jak
wszystko się zmienia- ludzie, otoczenie, przyroda (czasem na lepsze, albo i nie-
serio, serio). To jest niesamowite. Oczywiście nie mogę pominąć tego, że z
biegiem lat fotografie stają się sentymentalną pamiątką. Dzięki nim widzimy też,
jak poprawia (albo i pogarsza) się fotograficzny warsztat. Można śledzić, jak
na przestrzeni czasu zmieniamy swój pogląd, styl, obróbkę. Za to uwielbiam
fotografię.
Przykładowo od tego....
Do tego....
Czy jest coś denerwującego w fotografii?
Kasia: Najbardziej denerwuje mnie, jak obiektyw nie
chce złapać ostrości. Niestety- zdarza się to (na szczęście rzadko). Strasznie mnie
to irytuje. O ile na sesji czy podczas zwykłego wypadu na łąkę nie ma to
większego znaczenia, na reportażu może zniszczyć dobre ujęcie.
Dlaczego fotografia stała się Twoją pasją?
Kasia: Fotografia stała się moją pasją, bo zauważyłam,
że uwielbiam uwieczniać wszystko to, co mnie otacza. Zwykłe pstrykanie zdjęć przerodziło
się w hobby. Bywają takie tygodnie, ze robię zdjęcia codziennie i nie są to
tylko sesje, ale zwykłe zdjęcia przedmiotów, po prostu- codzienności.
Co daje Ci robienie zdjęć?
Kasia: Może zabrzmi to banalnie, ale robienie zdjęć
daje mi radość. Podczas spaceru z aparatem mogę się zrelaksować, wyciszyć i
trochę odciąć się od rzeczywistości. Wtedy jestem tylko ja i potencjalne kadry.
Liczy się tylko to, jak pada światło, jak promienie słońca przechodzą przez
liście, jak przedmioty rzucają cień. To jest mój świat.
Co najbardziej lubisz fotografować i dlaczego?
Kasia: Moją miłością od samego początku przygody z
fotografią jest przyroda. Uwielbiam fotografować kwiaty, liście i trawy. Zawsze
mi się to podobało, a tak naprawdę na tym zaczynałam. Bardzo lubię też makro.
Powiększone rzeczy mają swoją magię. Oczywiście lubię wykonywać sesje portretowe.
Kiedyś uważałam, że na sesjach mniej znaczy więcej, że modelka/model ma grać
pierwsze skrzypce. Obecnie moja opinia jest taka, że musi się coś dziać. Lubię rozlewać,
rozsypywać, rozwalać, prószyć, wprawiać w ruch tkaniny, włosy, dodawać
rekwizyty. Uwielbiam wymyślać coraz bardziej ambitne projekty. Odkąd zajęłam
się reportażami ślubnymi pokochałam je. Cudowne jest uwiecznianie czyichś
emocji, uczuć, ulotnych spojrzeń i uśmiechów. Chociaż zrobiłam wiele reportaży
na wielu ślubach, za każdym razem wzruszam się podczas przysięgi małżeńskiej. To
jest piękne. Do tego cudownie czuję się wiedząc, że ktoś mi zaufał i powierzył uwiecznienie
jednego z najważniejszych dni w życiu.
Najstarsze zdjęcia makro:
Jakub: Szczerze - nie mam konkretnej dziedziny. Dużo zdjęć, które próbuję wykonać, to fotografia studyjna. Jest dość absorbująca, trzeba uwzględnić wiele szczegółów, żeby wszystko wyglądało estetycznie z zachowaniem odpowiedniej kompozycji. A ogólnie próbuję wszystkiego.
Kasia: Jest masa takich zdjęć! Kiedyś się nimi
niesamowicie zachwycałam, a teraz nawet ich tu nie pokażę. Najbardziej jednak
wstydzę się tego, że dosyć często zdarza mi się robić krzywe zdjęcia. Musi to
śmiesznie wyglądać, jak stoję przed kimś z przekrzywionym aparatem, a mi się
wydaje, ze wszystko jest jak pod poziomicę. Nawet linie w wizjerze nie
pomagają, no cóż- tak mam!
A pierwsze zdjęcie, z których jesteście dumni?
Kasia: Jestem dumna ze zdjęcia podczas brokatowej
sesji, które było opublikowane na Instagramie Top Model i miało 13 tysięcy polubieni.
Jakub: No i jest to właśnie pierwsze zdjęcie, które zrobiłem kiedykolwiek. Beduin za kierownicą. Nie jest to majstersztyk, dumny też z niego nie jestem, ale czuję sentyment. Poza tym zostało docenione w jakiś tam sposób przez National Geographic - umieścili je na swojej stronie głównej. (Miałem o tym nie wspominać, ale mi grożono).
Kasia: Pomysł na bloga zrodził się całkiem przypadkowo podczas
luźniej rozmowy. Ale później stwierdziliśmy- czemu nie? To naprawdę może być
coś ciekawego. W sieci jest bardzo mało takich miejsc. Za każdym razem gdy
interesuje mnie kupno jakiegoś obiektywu, to pierwsze co chciałabym zobaczyć,
to jakie rozmycie można dzięki niemu osiągnąć. Jego waga, czy głośność z jaką
pracuje autofocus, są dla mnie rzeczami drugoplanowymi. I co znajduję? Kilka zdjęć
wykonanych w południe na f/4… To było dla mnie największą motywacją.
Na zakończenie kilka słów o samej nazwie bloga. Skąd się wzięła? Pierwszy powód to zamiłowanie do medycyny obojga autorów. No i numer dwa, to rozkładanie kadru na czynniki pierwsze - cała kwintesencja bloga. Przekazywanie informacji od podstaw w czytelny i zrozumiały dla każdego sposób jest naszym celem. Mamy nadzieję, że zostaniecie z nami i pomożemy nowicjuszom w pierwszych krokach fotograficznych, a Ci bardziej doświadczeni znajdą dla siebie miejsce w sieci, które doda inspiracji.
łuhuu!
OdpowiedzUsuńCzytało się bardzo przyjemnie! Z niecierpliwością czekam na kolejny wpis :)
OdpowiedzUsuńŁukasz
bardzo ciekawy wpis :D
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej :D
Cieszę się, że tu trafiłam :-). Na pewno nie raz jeszcze wrócę i prześledzę wpisy.
OdpowiedzUsuńDziękujemy! Zapraszamy częściej i zachęcamy do lektury oraz oglądania zdjęć :)
UsuńZdjęcia piękne, szczególnie te z makami. Uwielbiam takie kadry!
UsuńBardzo dziękujemy! Niebawem pojawi się więcej postów ze zdjęciami ;)
UsuńCiekawy wpis i cudowne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuń